niedziela, 22 stycznia 2012

Wir


Bezmiary wód w głębinach, mrok, spokój, panujący na dnie oceanu, mimo czającego się wokół nieustannego zagrożenia, mogącego nadejść z każdej strony, dla Lenie Clarke stały się domem.


Domem, który zmuszona była opuścić, by wrócić do świata powierzchni, hucznie witającego ją ogniem. Spokój, charakteryzujący stację Beebe, należy do przeszłości, wydarzenia w życiu ryfterki zaczynają pędzić zawrotnym tempem, a ona sama staje się dla wielu symbolem Apokalipsy.

Płonie nie tylko otaczający Lenie świat, ale i ona sama, jednym z najgroźniejszych znanych ludzkości płomieni - żądzą zemsty.

Wir jest drugim tomem trylogii ryfterskiej rozpoczętej Rozgwiazdą. Powieść w niewielkim tylko stopniu przypomina atmosferę znaną z pierwszego tomu, co dla jednych może być wadą, a dla innych zaletą książki. Watts jednak zmiany zaczął stopniowo wprowadzać już pod koniec Rozgwiazdy, przygotowując czytelnika powoli do szybszego tempa akcji, a fabuła uzasadnia odejście od spokojnej narracji, naśladując to, co tak często spotykamy w codziennym świecie - czyli przeplatanie się okresów wyciszenia i aktywności człowieka i jego otoczenia.

Przyznam, że mnie zdecydowanie do gustu bardziej przypadały podwodne klimaty i większe skupienie się Wattsa na bohaterach i ich psychologii, niż wartka fabuła Wiru, przy której czytelnik bardziej goni za wydarzeniami, jednocześnie mniej uwagi poświęcając innym aspektom książki. A w tej powieści kryje się nieco takich kwestii, nad którymi warto byłoby zatrzymać się dłużej.

Trudno nazwać Wir powieścią głęboko filozoficzną, do tego zdecydowanie jest tutaj daleko, ale jest to jednocześnie książka, w której autor zawarł coś więcej niż tylko swoją wizję możliwości rozwoju technologicznego. Jak na prawdziwe science fiction przystało technologia, a w wypadku Wiru w dużej mierze biotechnologia, służy postawieniu kilku pytań, związanych zarówno z przewidywaniami kierunku  możliwego rozwoju praktycznego wykorzystania nauki, jak i tych bardziej ogólnoludzkich, humanistyczno-moralnych.

Watts przedstawia nam w książce korporacje zatrudniające wielu ludzi, działające antykryzysowo, co niejednokrotnie wymaga podejmowania trudnych decyzji w sytuacjach, w których możliwy jest jedynie wybór między mniejszym i większym złem. Jak wielu ludzi jest w stanie udźwignąć tak wielkie obciążenie psychiczne? W książce przedstawionych jest kilka sposobów radzenia sobie z tym problemem, z pierwszym z nich czytelnicy spotkali się już w Rozgwieździe - było to powierzenie decyzyjności inteligentnym żelom, pozbawionym wszelkim emocjom i sentymentom, chłodno kalkulującym bilansy zysków i strat dla każdego możliwego rozwiązania konkretnej kryzysowej sytuacji. W Wirze pojawiają się dodatkowo chemiczne i neurochemiczne manipulacje ludzkimi uczuciami, wytłumiające emocje czy wręcz sterujące zachowaniami niektórych osób. Można też lekko wspomnieć o granicach, do jakich jeden człowiek może się posunąć w swoim postępowaniu względem drugiego, by działać w imieniu większych korzyści ludzkości. Przede wszystkim pokazują to opisy Pasa i jego wyrzutków, karmionych jedzeniem z różnymi środkami chemicznymi, poddawanie ludzi zarówno za ich zgodą, jak i bez niej, operacjom neurochirurgicznym czy preparat nazywany Moralniakiem, na stosowanie którego każdy pracownik korporacji musiał wyrazić zgodę, jeżeli chciał awansować powyżej pewnego poziomu.

Watts nie podaje jednoznacznej odpowiedzi, na ile o tym, kim jesteśmy i co robimy decydują chemia czy fizyczne ukształtowanie struktur mózgowych, a na ile to coś, co decyduje o człowieczeństwie - i czy w ogóle jest coś takiego. To duża zaleta Wiru, dzięki której czytelnikowi pozostało zostawione pole do własnych przemyśleń. Szkoda, że autor nie zdecydował się na pogłębienie tych aspektów swojej powieści, które przez tempo prowadzenia fabuły, godne książek sensacyjnych, nikną gdzieś przysypane lawiną wydarzeń.

Ważnym aspektem powieści pozostaje także kwestia sieci, przedstawiona w ciekawy sposób od strony samoistnie ewoluującego programu oraz sposób rozprzestrzeniania się pewnych symboli wśród społeczności.

Brakowało mi tutaj tej gęstej atmosfery, która była mocno odczuwalna w Rozgwieździe, toteż drugi tom trylogii oceniam ogólnie słabiej od pierwszego. Niemniej jednak lektura warta uwagi choćby ze względu na popularność powieści Wattsa w gronach fanów literatury fantastycznej ostatnimi czasy, a bardziej jeszcze na jego dobry warsztat literacki i dosyć rzadko poruszane zagadnienia nauk biologicznych.

Z mglistych przesłanek wynoszę jednak nadzieję, że Behemot przynajmniej częściowo przyniesie ze sobą z powrotem tę pierwotną atmosferę - powstrzymuję się jednak od szukania opinii osób, które przeczytały już tę powieść w oryginale. Na polskie wydanie przyjdzie czytelnikowi nieco poczekać - ze względu na wybór czytelników powieść ukaże się w jednym tomie, a nie jak to miało miejsce w przypadku oryginalnej wersji w dwóch tomach, co jednak powoduje przesunięcie w czasie premiery wydania. O szczegółach można poczytać i pytać na blogu wydawnictwa, o decyzjach w sprawie Behemota konkretnie: tu.

Metryczka:
Tytuł: Wir (Maelstrom)
Wydawnictwo: Ars Machina
Data wydania: listopad 2011
ISBN: 9788393231928
Liczba stron: 392


5 komentarzy:

  1. Wczoraj opublikowałam zaległą recenzję "Wiru" i w sumie w większości jesteśmy zgodne :) Szkoda tego klimatu, który mnie tak zachwycił w "Rozgwieździe", ale miejmy nadzieję, że Watts kolejnym tomem nas pozytywnie zaskoczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi bardzo intrygująco. Przeczytam. Trzeba być otwartym na nowe nurty. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Immora, czytałam ;) mój wpis wisiał w przygotowaniu też od dosyć dawna, jedynie nie potrafiłam zebrać się do napisania tych dwóch ostatnich akapitów :)

    @Nati, warto spróbować, nie powinno się ograniczać do jednego gatunku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od czasu "Ślepowidzenia" i "Rozgwiazdy" ostrzę sobie zęby na każdą książkę Wattsa, "Wir" to tylko kwestia czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Behemot w drugiej połowie 2012? Świetnie nie będę musiał się z Wirem śpieszyć. Rozgwiazda okazała się całkiem ciekawą powieścią jednak jakoś niesamowicie mnie nie zachwyciła. Może wziąłem się za nią w nieodpowiednim momencie, nie wiem. Tak czy inaczej do Wiru mi się nie śpieszy jest kilka innych książek, które chciałbym teraz bardzo przeczytać.

    OdpowiedzUsuń