piątek, 15 kwietnia 2011

Filmoteka: Łowca trolli

Za pośrednią namową Orbitowskiego, czyli poprzez jego bloga, zwróciłam uwagę na norweski film fantastyczny, jakim jest Trolljegeren. Z racji kilkukrotnych pobytów w Bergen kultura norweska nie jest mi do końca obca, jak do tej pory nie oglądałam jednak filmów z tego kraju.

Tematyka "Łowcy trolli" mieści się w zakresie moich zainteresowań, toteż przedwczoraj usiadłam i obejrzałam ten film.

Autorem scenariusza i reżyserem jest André Øvredal, a w główne role wcielili się Otto Jespersen, Hans Morten Hansen oraz Tomas Alf Larsen. Budżet filmu wynosił 19,9 mln koron norweskich, co w przybliżeniu daje 10 mln polskich złotych.

Na początku nagrania, przed jakimkolwiek zawiązaniem akcji, pojawia się kilka wstępnych informacji na temat materiału, który ma zostać wyświetlony. Materiału, gdyż całość wygląda na dokument, kręcony przez młodych studentów. We wspomnianym wprowadzeniu znajdą się informacje o wątpliwościach, które dręczyły pierwszych widzów tego materiału co do jego prawdziwości oraz o badaniach, którym zostały poddane kasety z nagraniami. Wszystko okazało się autentyczne.


Przechodząc już konkretnie do nagrań pierwsze pojawiają się wywiady z członkami kół myśliwskich, polujących na niedźwiedzie. W Norwegii miały mieć miejsce kłusownicze polowania na te objęte ochroną ssaki. Ochrona środowiska to temat zawsze medialny, nic więc dziwnego, że zwabiło to studentów pragnących nakręcić odpowiedni  materiał z tymi napadami związany. Udaje im się ustalić, kto może być tym kłusownikiem i próbują przeprowadzić z nim wywiad. Ze względu na początkową niechęć podejrzanego do rozmów odzywa się młodzieńczy upór studentów, przez co śledzą kłusownika. Prowadzi to wszystkich pewnej nocy do lasu, co kończy się zniszczeniem samochodu młodych dziennikarzy. Chcąc nie chcąc Hans, podejrzany o kłusownictwo, musi zabrać ich do swojego poharatanego wozu. Decyduje się zabrać studentów ze sobą na kolejne planowane wypady, ostrzegając, że chodzi nie o niedźwiedzie, lecz o trolle.

Dziennikarze udając, że biorą za dobrą monetę wszystko, co mówi Hans, wybierają się na kolejną nocną eskapadę razem z nim, w rzeczywistości zastanawiając się, czy mają do czynienia z wariatem, czy też ktoś robi ich po prostu w konia.  Towarzysząc Hansowi w podróży po Norwegii kręcą wszystko, co napotykają i każdego, kto ma im chociaż trochę do powiedzenia.

Film zrobiony bardzo dobrze, i chociaż pomysł z przedstawianiem fikcyjnych wydarzeń jako niby-dokumenty nie jest nowy, to jednak sprawdza się w tym wypadku idealnie. Dokument jest rzetelny - wyjaśnia zarówno zwyczaje trolli, biochemię ich organizmów oraz przyczyny, dla których społeczeństwo jest ich zupełnie nieświadome, a wszystko to w przekonujący sposób. Nie zabrakło tu także rządowych tajemnic, a jakże - jednak podano ten aspekt zupełnie inaczej, niż w filmach z Hollywood: jako uzupełnienie obrazu całej sytuacji trolli, a nie jako główną treść filmu. Zwróciłam także uwagę na pasję studentów do odkrywania i dokumentowania prawdy - taki uboczny wątek, który wielu widzów zapewne nie obejdzie, ale dla mnie ładnie podkreśla całość.

Film miejscami kręcony z ręki, nie odbiega jednak w stronę amatorskich ujęć kamerą, jak to miało miejsce w Blair Witch  Project. Zdarzają się momenty, że kamera lata na wszystkie strony, zwłaszcza przy ucieczkach, ciągle jest jednak w rękach profesjonalisty, który wiąże są przyszłą karierę z kręceniem, toteż nie ma tu zmęczenia złą jakością, jak to miało miejsce w przypadku wyżej wspomnianego filmu. Są tu także momenty kręcone z użyciem technik do nocnych ujęć oraz momenty kręcone w naprawdę wysokiej jakości obrazu.

W filmie fabuła zgrzytnęła mi w jednym miejscu zbyt łatwym pokonaniem jednego z trolli. Nie zepsuło mi to jednak w ogóle odbioru całego filmu, który obejrzałam z przyjemnością i zainteresowaniem.  Naprawdę dobra alternatywa od najczęściej serwowanych w telewizji i kinie filmów zza oceanu.

Dla osób, które nie były w Norwegii zapewne dodatkowym atutem będą krajobrazy, dla mnie jedynie te z północy były czymś nowym, fiordy miałam szczęście sama oglądać i to przy słonecznej pogodzie, co w Norwegii jest rzadkością. W Trolljegeren także tę pogodę widać - za oknem samochodu Hansa prawie cały czas mży.

Całość spięta jest klamrą komentarzy, o czym wspominałam już na samym początku. Po zakończeniu nagrania studentów komentarze pojawiają się ponownie, urealniając cały materiał.

Film oglądałam po norwesku z angielskimi napisami i na ile się orientuję nie ma jeszcze polskich, bądź nie ma ich do tej wersji filmu, którą ja miałam. Ciekawym akcentem dla Polaków będzie zapewne krótka  scena z udziałem naszego rodaka, który w nietypowy sposób zarabia.

Podsumowując - jeden z ciekawszych filmów, jakie widziałam i z czystym sumieniem polecę każdemu, kto chce odpocząć od hollywoodzkich produkcji z wartką akcją i wątkami miłosnymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz