środa, 27 kwietnia 2011

Rock wciąż żyje

Rock umarł? Nawet jeżeli tak się stało to może zmartwychwstać dzięki albumowi Music to wake the dead - muzyce, która może wskrzesić więcej, niż tylko dawno zapomniany zespół rockowy...

Książka George'a R. R. Martina Rockowy Armagedon, przypadkiem wypatrzona w stosikach książek za mniej niż 10 zł, skusiła mnie od razu swoim tytułem. Nie bez znaczenia było tu także znane nazwisko autora, chociaż osobiście nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z pisarstwem Martina.



Historia rozpoczyna się w miarę standardowo - główny bohater, Sandy Blair, dawny dziennikarz zaangażowany w rewolucyjne ruchy z lat sześćdziesiątych, przeżywa kryzys związany z niemocą twórczą oraz swoim obecnym życiem. Z marazmu wyciąga go telefon od dawnego kumpla z pracy w związku z zamordowaniem jednego z menadżerów rocka. Jamie Lynch, ofiara morderstwa, został zabity poprzez wycięcie mu serca, co wiąże się z tekstem utworu jednego z zespołów, którymi się zajmował. Sandy przeczuwa, że ten mord oznacza coś więcej, niż tylko zemstę na Lynchu za wszystkie niesprawiedliwości, jakich ten się dopuszczał. Wbrew wszystkiemu Blair zostawia ledwo napoczętą powieść, kochankę i ułożone życie w pogoni za prawdą, ale i za młodzieńczymi ideałami.

Rockowy Armagedon to typowy thriller z odpowiednim wątkiem przewodnim, napięciem, erotyką, nostalgią za młodzieńczymi ideałami i muzyką rockową. Na okrasę znajdzie się tu minimum zjawisk wykraczających poza możliwości racjonalnego wytłumaczenia ich przyczyn. Napięcie wzrasta powoli do kulminacyjnego momentu, do rockowego Ragnarok, chociaż akcja przeplatana jest wspomnieniami Sandy'ego o latach sześćdziesiątych i rozterkami związanymi z dojrzewaniem i porzucaniem dawnych ideałów. Martin potrafi to przedstawić w wiarygodny i nienużący sposób - nie nudzi nawet przez moment.

Największą siłą tej książki są wszystkie odniesienia do rocka, zarówno tego granego przez książkową grupę The Nazgul (tak, Władca Pierścieni też gdzieniegdzie bywa wspominany), jak i przywoływanie prawdziwych rockowych gwiazd. Szczególnie dobrze pokazane są koncerty - poczuć można atmosferę wieczoru, muzykę i uniesienie tłumów prawie tak, jakby się właśnie było na jakimś występie.

Podsumowując Rockowy Armagedon to przyzwoita lektura rozrywkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz